Jak skutecznie dochodzić swoich racji nawet po latach od zdarzenia, radzą eksperci z jednej z największych polskich kancelarii specjalizujących się w takich sprawach. 

Każdego dnia do biura Rzecznika Finansowego wpływa 16 skarg na zaniżone wypłaty z OC komunikacyjnego. W sumie było ich 4 tysiące rocznie. Ale tak nie musi być. Dowiedz się, dlaczego warto sięgnąć po pomoc wyspecjalizowanej firmy.

Roszczenie zaniżone 9-krotnie

Był listopadowy dzień 2015 roku. 19-letnia Agnieszka* podróżowała samochodem z czwórką przyjaciół. Droga: mokra. Widoczność: słaba. Kierowca przesadził z prędkością – pojazd przewrócił się na dach. Cztery jadące nim osoby wypadły na zewnątrz. Była wśród nich pani Agnieszka, która siedziała z tyłu, na środkowym miejscu. Zginęła. Firma ubezpieczeniowa, z której OC była likwidowana szkoda, uznała, że zmarła przyczyniła się do swojej śmierci w 40 procentach, bo nie miała zapiętych pasów.

Bliscy postanowili poprosić o pomoc fachowców. Sprawa trafiła do sądu. – Nie zgodziliśmy się z argumentacją ubezpieczyciela. Dowiedliśmy, że nawet z zapiętymi pasami zmarła 19-latka nie miała szansy przeżyć. Wykazaliśmy też, że śmierć pani Agnieszki emocjonalnie zrujnowała jej krewnych – mówi Justyna Juzwenko, kierownik działu obsługi klienta kancelarii odszkodowawczej Auxilia. – Sąd wziął pod uwagę bliskie relacje łączące zmarłą z jej rodziną. Uznał w całości roszczenia, jakich się domagaliśmy – dodaje. Sąd nakazał ostatecznie wypłacenie 424 000 zł (odszkodowania, zadośćuczynienia i odsetek za 2,5 roku trwania sprawy), czyli ponad 9-krotnie więcej, niż to, co pierwotnie oferował ubezpieczyciel.

Wyrok wyrokowi nierówny

Dlaczego w podobnej sprawie różne polskie sądy orzekają różne wyroki? Jedną z podstawowych przyczyn jest brak wiedzy, która pozwoliłaby poszkodowanym być na sali sądowej równorzędnym przeciwnikiem dla prawników firmy ubezpieczeniowej: jak udokumentować wnioski, na jakie przepisy się powoływać i jak je interpretować.

– Każda sprawa jest inna, ale nie zależy to tylko od stopnia doznanych obrażeń czy charakteru wypadku. – mówi Barbara Gawlikowska-Gierko, radca prawny obsługująca klientów kancelarii odszkodowawczej Auxilia. – Znaczenie ma to, w jaki sposób zmieniły się warunki życia danej rodziny po wypadku. Inaczej będzie oceniania sprawa, w której zmarł główny żywiciel rodziny, a inaczej taka, w której zmarł niepracujący małżonek. Znaczenie mają więzi rodzinne pomiędzy jej członkami. I wiele innych elementów. To od wiedzy i doświadczenia prowadzącego sprawę pełnomocnika zależy, jakie fakty przedstawić sądowi, jakie dowody powołać, aby Sąd uznał  roszczenia za zasadne. Sąd nie ma obowiązku zbierać dowodów, tylko wydaje wyrok na podstawie tych, które w toku postępowania przedstawiła mu strona procesu. Dlatego, mimo z pozoru podobnych sytuacji powypadkowych, zapadające wyroki  mogą się od siebie znacząco różnić.– wyjaśnia.

Pomoc na jasnych zasadach

Duże, solidne firmy pomagają swoim klientom na wiele sposobów:

  1. Jeszcze przed rozpoczęciem prowadzenia sprawy, oceniają realne szanse na jej wygranie. Na podstawie swoich doświadczeń podają konkretną wysokość możliwej do uzyskania kwoty roszczenia.
  2. Przygotowują dokumentację, reprezentują klienta w sądzie.
  3. Poza procesami cywilnymi o odszkodowanie prowadzą także sprawy karne dotyczące wypadku drogowego.
  4. Nie żądają wynagrodzenia z góry – jest ono pobierane wyłącznie z pieniędzy wypłaconych przez ubezpieczyciela.
  5. W razie potrzeby zapewniają klientowi wsparcie finansowe na bieżące wydatki, co pozwala osobie poszkodowanej i jej rodzinie uniknąć utraty płynności finansowej.
  6. Pokrywają koszty związane ze zdobyciem materiałów dowodowych, opłat sądowych i kwot niezbędnych na natychmiastowe leczenie lub rehabilitacje.

Zadośćuczynienie po latach

Co istotne, o zadośćuczynienie można się starać nawet po latach od tragicznego zdarzenia. 8-letnia Martynka* odniosła ciężkie obrażenia w wypadku samochodowym. Prawie dwa miesiące spędziła w szpitalu. Lekarze stwierdzili u niej m.in. ostrą niewydolność krążeniowo-oddechową oraz ciężkie rany, stłuczenia i złamania w obrębie czaszki. Po wybudzeniu okazało się, że ma niedowład rąk i nóg. Straciła też słuch prawym uchu. Wymagała nieustannej pomocy rodziców.

Jako że sprawcą tragicznego zdarzenia był ojciec dziewczynki, w sprawie polubownej reprezentowała ją mama. Prawie 8 miesięcy po tragedii zawarła z ubezpieczycielem ugodę – jak się okazało, niekorzystną.
 – Firma ubezpieczeniowa zobowiązała się do wypłaty 55 tys. zł, a mama dziewczynki zrzekła się wszelkich roszczeń: zadośćuczynienia, odszkodowania i potencjalnej renty na zwiększone potrzeby w przyszłości – mówi Barbara Gawlikowska-Gierko, pełnomocnik poszkodowanej w wypadku dziewczynki. – Mamie w  chwili, gdy podpisywała ugodę, nie pomagał żaden prawnik. Nie miała więc pojęcia, że działa na szkodę swojego dziecka – tłumaczy.

Auxilia wraz ze współpracującą kancelarią prawną zajęli się sprawą 4 lata po wypadku. – Ubezpieczyciel odrzucił propozycję uznania zawartej ugody za nieważną w części dotyczącej zrzeczenia się roszczeń i odmówił dopłaty zadośćuczynienia i ustanowienia renty na rzecz  dziewczynki. Był jednak jeden ważny fakt: mama dziewczynki nie miała pojęcia, że zawarcie ugody, jaką podpisała w imieniu córki, wymagało uprzedniej zgody sądu rodzinnego i opiekuńczego. Bez tej akceptacji ze strony sądu postanowienia ugody dotyczące zrzeczenia się roszczeń nie były ważne i nie mogły odnieść skutku oczekiwanego przez ubezpieczyciela –  wyjaśnia Barbara Gawlikowska-Gierko.

Sprawa sądowa trwała prawie trzy lata. Zakończyła się znamiennym wyrokiem sądu apelacyjnego. Martynka dostała w sumie 441 000 zł, czyli 8 razy więcej niż pierwotnie zaoferował ubezpieczyciel (55 000 zł). Złożyło się na to kilka elementów: zadośćuczynienie (305 000 zł), odszkodowanie (55 000 zł), wyrównanie renty (33 000 zł) oraz ustawowe odsetki (48 000 zł).Poza tym sąd przyznał poszkodowanej comiesięczną renty na zwiększone potrzeby w wysokości 907 zł. Nadto, dzięki ustaleniu przez sąd odpowiedzialności ubezpieczyciela na przyszłość za skutki wypadku, w sytuacji, gdyby w przyszłości z powodu niepełnosprawności dziewczynka miała problemy z podjęciem pracy, można będzie także wystąpić w jej imieniu o rentę z tytułu utraconych możliwości zarobkowych.

Warto dodać, że Auxilia od 2003 roku pomaga osobom poszkodowanym w wypadkach oraz ich rodzinom uzyskać zadośćuczynienie i rekompensatę za poniesione krzywdy. W tym czasie jej pracownicy obsłużyli 6 tys. spraw, a łączna kwota wypłaconych z tego tytułu odszkodowań to 280 mln zł. Od 2016 roku Auxilia jest notowana na rynku New Connect prowadzonym przez Giełdę Papierów Wartościowych S.A..

Personalia ofiar opisanych wypadków zostały zmienione.

https://auxilia.pl